Willa Fitzgerald – nowa twarz Netflixa, aktorka, od której nie da się oderwać wzroku
„Pulse” to dramat medyczny pełen napięcia i emocji, ale to właśnie postać Danny Simms – zagrana z magnetycznym wyczuciem przez Willę Fitzgerald – nadaje mu duszę.

- Spis Treści
- Blog Post
Magnetyczna Willa Fitzgerald i "Pulse" – serial medyczny
Na Netfliksie od 3 kwietnia pojawił się serial medyczny. Znowu? Tak. Ale zanim przewrócisz oczami – Pulse nie jest tylko kolejną próbą skopiowania „Grey’s Anatomy” czy „The Resident”. To bardziej jak… szpitalny dramat z burzą emocji i burzą dosłowną – bo akcja dzieje się w czasie huraganu. Dosłownie. I nie tylko to wyróżnia ten serial. Największym zaskoczeniem (i zachwytem) jest Willa Fitzgerald – aktorka, która gra główną rolę i robi to w sposób, który trudno opisać jednym słowem.
Może dwa: magnetycznie hipnotyzująco. Tak, wiem – brzmi przesadnie. Ale serio, ona ma w sobie coś, co sprawia, że chcesz oglądać dalej, nawet jeśli jesteś już po trzech sezonach innego serialu szpitalnego i twój mózg krzyczy „DOŚĆ”.
Kim jest Willa Fitzgerald i dlaczego nie możemy przestać jej oglądać?
Na pierwszy rzut oka wygląda trochę jak dziewczyna, którą spotykasz w kawiarni i myślisz „ładna”. Ale po pięciu minutach z nią na ekranie orientujesz się, że nie chodzi tylko o urodę. Jest w niej coś zmysłowego, ale nie wystudiowanego. Coś, co łączy niewinność z twardym charakterem, wewnętrzny spokój z błyskiem w oku. I wtedy rozumiesz – to ten typ kobiety, która nie musi się starać, żeby przyciągać uwagę. Po prostu to robi. Naturalnie.
W roli dr Danielle „Danny” Simms Willa łączy empatię z autorytetem. Nie ma tu przesadnego patosu ani prób grania „kobiety-szefowej”. Ona po prostu JEST tą postacią – lekarką z krwi i kości, która właśnie została szefową rezydentów po tym, jak zgłosiła swojego byłego (i przełożonego) za niestosowne zachowanie. I nie, nie mówimy o ckliwej opowiastce. Ten wątek jest podany bardzo dojrzale – z emocjami, ale bez tandety.
A Willa? Gra to tak, że człowiek wierzy jej każdą sekundę. Od spojrzenia, przez gest, po te mikroszczegóły – lekkie drżenie ręki, łzy, które nie chcą spaść, napięcie w barkach. Takie rzeczy się nie udają przypadkiem.

Trochę faktów – kim naprawdę jest ta dziewczyna z magnetycznym spojrzeniem?
Willa Fitzgerald urodziła się w Nashville, studiowała psychologię na Yale (true story), ale po trzech latach zmieniła kierunek na aktorstwo, bo jak sama przyznała – nie mogła przestać grać. Na scenie czuła się jak u siebie.
Zaczynała od seriali takich jak „Scream” (tak, był taki serial!), a potem przeszła przez wiele produkcji, m.in. „Reacher”, „The Fall of the House of Usher” czy kinowy „The Goldfinch”. W 2024 roku zachwyciła w „Strange Darling”, grając morderczynię – rolę tak intensywną, że krytycy zaczęli ją porównywać do topowych gwiazd thrillerów psychologicznych.
I teraz „Pulse”. Jej pierwsza główna rola w serialu Netflixa. I zdecydowanie nie ostatnia, jeśli świat ma odrobinę rozsądku.
O czym właściwie jest „Pulse”?
„Pulse” to dramat medyczny osadzony w szpitalu Maguire Medical Center w Miami. Główna bohaterka – Danny – przechodzi z pozycji rezydentki do szefowej oddziału w bardzo burzliwych okolicznościach. Szpital ledwo funkcjonuje, bo zbliża się huragan, kadra się sypie, a były chłopak Danny (którego właśnie zgłosiła do HR-u) musi teraz pracować razem z nią. Super, prawda?
Serial pokazuje nie tylko walkę z czasem i śmiercią na sali operacyjnej, ale też z osobistymi demonami – traumą, lojalnością, presją, odpowiedzialnością. To taki miks adrenaliny, dramatu i naprawdę udanych dialogów (niektóre odcinki mają momenty godne cytowania).
A wszystko to opakowane w dobrze nakręcone sceny szpitalne – zaskakująco realistyczne, czasem brutalne, często emocjonalne.
Za kulisami – huragan to nie tylko w fabule
Ciekawostka z planu: Willa i jej ekranowy partner Colin Woodell (czyli Xander) poznali się… na Zoomie. Ich pierwsze spotkanie to próba chemii aktorskiej, która odbyła się w walentynki. Nie żartuję. Po tym spotkaniu Colin powiedział, że nie wie, czy on dostanie rolę, ale Willa na pewno.
I miał rację.
Ekipa trenowała z prawdziwymi lekarzami, uczyli się zakładać szwy, działać z defibrylatorem, zachowywać się jak na prawdziwym ostrym dyżurze. Wszystko po to, żeby nie było „medycznego cringe’u”. I to się czuje – nie ma tu plastikowej ściemy, nawet jak dramat wylewa się z ekranu.

Opinie? No cóż... internet jak zwykle podzielony
Jak na każdy serial, opinie są różne:
🟢 Ci, którzy pokochali „Pulse”, mówią o:
„Chemii, która iskrzy jak kabel przy zwarciu”
„Fajnej dynamice między głównymi bohaterami”
„Świetnej grze Fitzgerald – autentycznej, spokojnej, ale silnej”
„Mniej plastikowej wersji Grey’s Anatomy”
🔴 Ci, którzy niekoniecznie się zakochali, piszą:
„Kolejny dramat szpitalny z romansami – nic nowego”
„Trochę zbyt melodramatyczne, a trochę zbyt zachowawcze”
„Fajne momenty, ale nie porywa”
No i okej. Ale wiecie co? To Willa Fitzgerald robi z niego coś więcej.
Dlaczego warto chociaż spróbować?
Bo czasem nie chodzi o to, żeby coś było odkrywcze. Czasem wystarczy, że działa. I „Pulse” działa – jak dobrze podany antybiotyk na wieczorne zmęczenie. A Willa? No cóż. Jest jak magnes. Taki spokojny, niepozorny, ale jak raz złapie – to nie puszcza. Ma klasę, ma duszę, ma coś, co zostaje w głowie.
I nie wiem jak ty, ale ja to kupuję.
Jeśli lubisz dramaty z emocjami, silne kobiece postacie, ładnych ludzi w kitlach i odcinki, które kończą się tak, że „no dobra, jeszcze jeden” – to Pulse jest dla ciebie.
A jeśli nie – obejrzyj chociaż pierwszy odcinek dla Willi. Bo jej się nie ogląda. Ją się chłonie.
Trailer
Źródła: Netflix (netflix.com), wiedza własna oraz ogólnodostępne informacje z internetu i mediów społecznościowych.
Zdjęcia/Ilustracje: Netflix (netflix.com)
Film: YouTube (Netflix)
Korekta tekstu: własna oraz AI – ChatGPT
Autor: Julka
- Komentarze